Zapomniana I wojna św. w Bieszczadach

Zapomniana I wojna św. w Bieszczadach

I Wojna Światowa lub Wielka Wojna Światowa była jednym z najkrwawszych konfliktów w dziejach ludzkości i ogarnęła całą ówczesną Europę, ale i zaangażowała prawie cały ówczesny świat, gdzie lokalnie toczyły się również konflikty o przywództwo regionalne i panowanie nad terenami zamorskimi.

Po raz pierwszy użyto na tak wielką skalę nowe rodzaje broni, w tym broń masowego rażenia, a technika wojskowa poczyniła ogromny skok technologiczny, wytwarzając te, które znane są nam do dzisiaj, w prawie niezmienionej formie.

Karabiny maszynowe, granaty, moździerze, artyleria szybkostrzelna, gazy bojowe, miotacze ognia, łodzie podwodne, pancerniki, czołgi, transportery opancerzone, samoloty bombowe i myśliwskie, te wszystkie militarne nowinki po raz pierwszy zostały użyte w jej trakcie. Wprowadzenie nowych rodzajów broni skutkowało także zmianą w strategii i doktrynach prowadzenia wojny, czego światkami byli już nasi rodzice lub dziadkowe żyjący w okresie II. w.ś. oraz bezpośrednio po niej, np. w Koreii, w Wietnami, itd.

Ogromna determinacja walczących, złe dowodzenie i zwykła głupota, błędna strategia wojenna, okrucieństwo, choroby, niedożywienie, mróz doprowadziły do wykrwawienia wszystkich stron oraz w konsekwencji, do zakończenia walk i stworzenie nowego ładu w Europie. Bez I wojny światowej nie powstałby Związek Sowiecki, a naród polski byłby wciąż germanizowany i sowietyzowany bez osobowości państwowej. W końcu, wynikiem I wojny światowej i Traktatu Wersalskiego oraz następujących w ich wyniku zmian społecznych, było narodzenie się narodowego socjalizmu, faszyzmu, komunizmu, ksenofobii i końcu wybuch II wojny światowej.

Historia zawsze się powtarza, a ludzie mają jedynie krótką pamięć pokoleniową. Starsze pokolenia, pamiętające te dramaty właśnie odchodzą, a więc bądźmy czujni i rozglądajmy się dziś uważnie, bo jest wiele powodów, aby koszmary wojny do nas powróciły.

I woja światowa – w liczbach.

Pierwszą wojnę światową cechował jej bardzo duży zasięg i masowy charakter. Rozpoczęło ją 8 państw, a zakończyło 33 państwa, razem liczące ponad 1,5 mld obywateli. Wtedy stanowiło to około 2/3 całkowitej populacji mieszańców ziemi.

Wojna toczyła się niemalże na wszystkich kontynentach i morzach, ale główne działania wojenne prowadzono na terenie Europy. Na wszystkich frontach ciągnących się tysiące kilometrów, walczyły duże, wielomilionowe armie. Według różnych źródeł, na frontach I w.ś. walczyło łącznie 65 milionów żołnierzy, z czego liczba zabitych i zaginionych sięga 15 milionów, a więc niemal co 3 zmobilizowany. Ponad 21 milionów żołnierzy odniosło rany, które skutkowały często nieodwracalnym kalectwem. Na początku wojny w 1914 roku, państwa Ententy (tj. sojuszu pomiędzy Wielką Brytanią, Francją i Rosją) zmobilizowały i miały pod bronią około 6 mln żołnierzy, zaś ich przeciwnicy z państw centralnych około 4 mln żołnierzy.

Pierwsza wojna światowa jako konflikt armii państw biorących w niej udział, w porównaniu do II wojny światowej, przyniosła procentowo większe straty wśród żołnierzy względem strat ludności cywilnej. I Wojna Światowa była konfliktem na przetrwanie armii państw biorących w niej udział, a w szczególności samych żołnierzy. Była dla nich wojną straszną i okrutną, hekatombą krwi i śmierci. W konflikcie tym zginęło ich znacznie więcej niż miało to miejsce podczas dotychczasowych wojen toczonych w przeszłości. W okresie tych czterech strasznych lat (1914-1918), na każdy dzień tego konfliktu przypadało średnio 5 tys. zabitych, zdarzały się zaś dni; że w jednym tylko dniu padało dziesięć razy więcej. W efekcie nastąpił „eksodus”, głód, komunizm i powojenne konflikty regionalne i około pięciu do dziesięciu milionów ofiar cywilnych. Po wojnie wybuchła zabójcza grypa „hiszpanka”. Pandemia zabrała dodatkowe dziesiątki milionów Europejczyków. Około 6 mln ludzi siedziało w więzieniach, około 20 mln cywilów znalazło się pod okupacją, 10 mln uchodźców szukało nowego domu, pozostało około 3 mln wdów i 6 mln sierot.

I wojna, o czym się obecnie niewiele się mówi i pamięta toczyła się także na terenie obecnych Bieszczadów, kiedy lata 1914 i 1915 okazały się najbardziej krwawym i wyniszczającym okresem dla tych terenów w ostatnim tysiącleciu. Zniszczeniu uległo tysiące domów, kościoły, cerkwie a tereny, które należały do jednych z najgęściej zaludnionych w Europie, a zarazem do najbiedniejszych. W wyniku walk 1914 -1915 roku nasz Karpat poniósł ogromne straty. Zniszczeniu uległo ok. 64 tysiące budynków. Wśród ludności szalała ospa, cholera i tyfus. Wsie i miasteczka zostały na przednówku ogołocone z żywności i paszy dla zwierząt. Z niszczono ogromne połacie lasu. Tylko w powiecie leskim „zniknęło” około 4 tysiące hektarów lasu.

Historia I. w.ś. w Bieszczadach

W Galicji wojska austro-węg. rozpoczęły 23.08.1914 ofensywę, wykonując główne uderzenie na pn. w kier. Lublina i Chełma (1 i 4 armii austro-węgierskiej), osłaniając kierunki na Lwów i Halicz siłami 3 armii austro-węgierskiej i grupy armijnej Kovecsa. Po początkowym powodzeniu działań przeciwko 4 i 5 armii rosyjskiej, austro-węgierskie zgrupowanie uderzeniowe zmuszone zostało do zatrzymania się na południe od Lublina i Chełma na skutek przejścia do działań zaczepnych 3 i 8 armii rosyjskiej, które po przekroczeniu granicy 22.08 pobiły austro-węgierskie zgrupowanie osłonowe i w dniu 3 września zdobyły Lwów. Próby dowództwa austro-węgierskiego powstrzymania ofensywy rosyjskiej drogą przegrupowania sił i ściągnięcia z Serbii 2 armii nie powiodły się. Przeważające siły rosyjskie odniosły zwycięstwo w ciężkiej bitwie 06-11 września pod Gródkiem Jagiellońskim. Dowództwo austro-węgierskie zmuszone zostało do wydania 11 września rozkazu ogólnego odwrotu na linię Sanu, a następnie Dunajca. W pościgu wojska rosyjskie otoczyły 18 września twierdzę Przemyśl, a w ślad za cofającym się nieprzyjacielem skierowały kawalerię. Na skutek poniesionych strat oraz zakłóceń w zaopatrzeniu wojska rosyjskie w połowie września wstrzymały dalsze natarcie. Tzw. bitwa galicyjska zakończyła się całkowitą klęską wojsk austro-węgierskich, co doprowadziło do zaostrzenia się sprzeczności wewnętrznych w monarchii austro-węgierskiej, oraz w następstwie, zepchnęła ją do roli siły pomocniczej dla Niemiec w następnych latach wojny.

Dlaczego właśnie Wielka Wojna tak okrutnie potraktowała ten rejon Karpat, którego częścią są Bieszczady?

W większości dotychczasowych konfliktów, a także w czasie II Wojny Światowej, działania wojenne były skierowane z zachodu na wschód lub ze wschodu na zachód. W tej wojnie było inaczej. Wojska rosyjskie atakowały z północnego-wschodu na południe i południowy-zachód a Karpaty były naturalnym wałem obronnym chroniącym Cesarstwo Austro-Węgierskie od Rosji. Przełamanie obrony w Karpatach, a szczególnie zdobycie górskich przełęczy było jednym z celów rosyjskiego dowództwa w wojnie z Austro-Węgrami. Opanowanie przełęczy otworzyłoby drogę dwustutysięcznej kawalerii rosyjskiej drogę w kierunki Równiny Węgierskiej i otworzyłoby drogę na Budapeszt. W rejonie Bieszczadów celami natarcia Rosjan były przełęcze: Dukielska, Beskid Radoszycki, Łupkowska, Beskid Wołosacki, Użocka. Dodatkowo przez przełęcze Użocką i Łupkowską biegły linie kolejowe z Galicji na południe – w owym czasie jedyny pewny i w marę szybki środek transportu.

Jesienią 1914 roku na froncie Rosyjsko - Austriackim zgromadzono ogromne siły. Po stronie Rosji 70 dywizji piechoty i 23 dywizje kawalerii zaś po stronie Austro-Węgierskiej 34 dywizje piechoty i 13 dywizje kawalerii. Dawało to w sumie ponad 2 miliony żołnierzy z obu stron. Listopadowa ofensywa rosyjska zwana „Walcem Parowym” miała na celu zdobycie w kolejności terytoriów na linii Lwowa –Przemyśla – Krakowa. W wyniku ofensywy, jednak tylko Lwów udało się zdobyć. Przemyśl oblegano do marca 1915 roku, zaś pod Krakowem Rosjanie doznali klęski zarówno w walkach o sam Kraków jak i w bitwie pod Limanową. W trakcie zmagań, Rosjanie częścią swoich sił wkroczyli w Karpaty, jednak po zdobyciu przełęczy nie potrafili tego wykorzystać i mimo słabej i niezorganizowanej obrony austriackiej zostali zmuszeni do częściowego odwrotu.

W styczniu 1915 roku, front na terenie Bieszczadów ustabilizował się na linii; Komańcza - Chryszczata - Wołosań - Łopiennik - Dwernik Kamień - Ustrzyki Górne - przełęcz Użocka.

W połowie stycznia 1915 roku, góry Karpaty stały się areną wielkiej ofensywy. Tym razem wojska Austro-Węgierskie ruszyły z przełęczy Łupkowskiej, Użockiej i Wareckiej w kierunku oblężonego Przemyśla. Na tak małym obszarze 25 dywizji Austro-Węgierskiej rozpoczęło boje z 22 dywizjami Rosyjskimi. Warunki pogodowe i kontrofensywa Rosyjska zniweczyła jednak plan odbicia twierdzy Przemyskiej. Zima 1915 roku była długa i śnieżna, obfitująca w niespodziewane odwilże w ciągu dnia i siarczyste mrozy, dochodzące do -300C w nocy. Ogromne problemy w przemarszach artylerii i taborów wynikały nie tylko z warunków pogodowych, ale także z braku odpowiednich dróg. Działa rozbierano na części i żołnierze przenosili je na własnych barkach brodząc po pas w błocie lub obfitym wtedy śniegu. Próbowano układać także prowizoryczne drogi z surowych, ściętych w lesie, bali drewnianych. Dlatego na linii frontu brakowało zaopatrzenia w tym przede wszystkim żywności ale także amunicji i środków opatrunkowych i podstawowych lekarstw. Żołnierze całymi dniami nie dostawali ciepłych posiłków. Na obszarze objętym walkami obowiązywał zakaz palenia ognisk. Wśród żołnierzy zamarznięcia w okopach, choroby i głód zbierały równie wielki żniwo śmierci, co kule, bagnety czy artyleria nieprzyjaciela. Szczególnie tragiczny był los rannych, którzy z braku sanitariuszy i opieki medycznej dogorywali w prowizorycznych lazaretach. Zamarzające zamki w karabinach powodowały, że większość walk odbywało się „na bagnety”.

Na zapleczu frontu rekwirowano chłopom zapasy drewna na opał czy budowy umocnień. Nierzadkie były przypadki rozbierania chałup, aby pozyskać materiał do budowy drogi czy fortyfikacji obronnych. Rekwirowano także żywność, paszę i inwentarz żywy. Nawet rozbierano słomiane strzechy i cięto na pasze dla koni.

W czasie pierwszych miesięcy 1915 roku ucierpiało wiele osad i wiosek. Zniszczono prawie doszczętnie Lutowiska i Baligród. Spłonęły cerkwie w Bystrem, Krywem, Terce, Beniowej, Wetlinie. Zniszczono kościoły w Hoczwi, Uhercach, Lutowiskach. Spaleniu uległ także zamek w Lesku.

Warunki pogodowe, brak zaopatrzenia oraz zwyczajowa postawa dowódców niezwracających uwagi na życie szeregowych żołnierzy (mięso armatnie) powodował ogromną determinację wśród walczących. Dochodziło do wielu krwawych potyczek. W pobliżu wsi Werlas Austriacy wybili do „nogi” 250-cio osobowy oddział kawalerii rosyjskiej. Na stokach Otrytu w obrębie Lutowisk rozegrała się jedna z bardziej zaciętych potyczek tej kampanii. Piechota austriacka walcząc w 30-to stopniowym mrozie zatrzymała i rozbiła doborowe jednostki kawalerii kozackiej.

Walki styczniowo-lutowe mimo, że nie przyniosły oczekiwanych rozstrzygnięć w postaci odblokowania oblężonego Przemyśla, jednak zakończyły się połowicznym sukcesem wojska Austro-Węgierskich. Udaremniono kolejną próbę przedarcia się wojsk Rosyjskich przez wał Karpat a obronę w Bieszczadach umocniono na linii; Komańcza – Baligród - Wołkowyja - Otryt - Kiczera Sokolicka. Austriacy odbili także zajętą końcem 1914 roku przełęcz Użocką. Sukcesy te okupili jednak ogromnymi stratami. 3 Armia gen. Boroevica walcząca na odcinku Łupkowsko - Użockim straciła ogółem 90tyś. żołnierzy.

Początkiem marca 1915 roku wojsko Austro-Węgierskie podjęło kolejną, heroiczną próbę odblokowania Przemyśla. W rejonie Bieszczadów 50 tysięcy żołnierzy wyruszyło z przełęczy Łupkowskiej w kierunku Baligrodu, aby następnie uderzyć na Sanok i Birczę. Jednak odwilż w dzień a mrozy w nocy uniemożliwiły posuwanie się artylerii i taborów i ofensywa utknęła pod Baligrodem.

Austro-Węgierski a armia stanęła tam przed Rosjanami szykującymi się do natarcie w kierunku przełęczy Łupkowskiej. Doszło wtedy do na prawdopodobnie najkrwawszej w Bieszczadach bitwy w czasie I Wojny Światowej. W przeciągu kilku dni pod samym tylko Baligrodem straciło życie według różnych źródeł, kilka-kilkanaście tysięcy żołnierzy z obu stron. Żołnierze masowo ginęli walcząc w rozmokłej w czasie dnia oraz zamarzającej w nocy, gliniastej bieszczadzkiej ziemi (kto chodził w Bieszczadach, wie co to jest bieszczadzkie błoto). W nocy 10 marca nad walczącymi rozpętał się potężna burza śnieżna, która dodatkowo kosztowała życie wielu zamarzniętych żołnierzy.

W takich warunkach ofensywa austriacka załamała się pod Baligrodem a wojska rosyjskie przystąpiły do kontrnatarcia i zdobyły przełęcz Łupkowską.

Końcem marca skapitulowała także twierdza Przemyska i Rosjanie odblokowali linie kolejowe w tym rejonie Karpat. Przerzucając wojska oblegające do tej pory Przemyśl, wojska rosyjskie zyskały ogromną przewagę liczebną.

Linia frontu przebiegała teraz na linii: Wola Michowa - Wołosań - Łopiennik - połonina Wetlińską i Caryńska - Szeroki Wierch - Kiczera Sokolicka. Wojska rosyjskie ruszyły teraz do zdecydowanego natarcia. Zdobyli Cisnę i uderzyli w kierunku przełęczy Użockiej i Beskidu Wołosackiego. Zdobyli Ustrzyki Górne i Wołowate zaś wojska austro-węgierskie wycofały się ze szczytów połonin w kierunku przełęczy Użockiej. Rosjanie przebijając się przez 3 metrowe zaspy śnieżne brnęły doliną Wołosatki na Rozsypaniec a następnie poprzez Połoninę Bukowską na przełęcz Użocką. Dopiero Opołonek (dzisiaj najdalszy kraniec bieszczadzkiego worka znajdujący się na terenie RP) desperacko broniony przez wojska austro-węgierskie zatrzymał Rosyjskie natarcie. Jednak Rosjanie zajęli Bukowiec, Heniową i Sianki. Wojska rosyjskie nie zdołały również opanować przełęczy Beskid Wołosacki. Ich natarcie zatrzymało się na stokach silnie bronionej góry Menczył.

Walki w Bieszczadach stopniowo wygasły w połowie kwietnia 1915 roku.

Armia rosyjska opanowała całą wschodnią Galicję co okupiła ogromnymi stratami. W tym rejonie walk w całej kampanii zimowej Rosjanie stracili około 1.2 mln. żołnierzy a mimo to nie przełamali linii Karpat. Również armia austro-węgierska mimo utrzymania linii obrony nie mogła uznać się za zwycięską. Walki na przełomie 1914/15 kosztowały ją stratę 800 tyś żołnierzy i tylko dzięki pomocy swojego niemieckiego sojusznika nie musieli opuszczać ostatnich pozycji obronnych.

Na terenie wschodniej Galicji, a więc także na terenie Bieszczadów rozpoczęła się rosyjska okupacja. Wprowadzono rosyjską policję i urzędy. Zaczęły się prześladowania, w szczególności ludności żydowskiej. Żydom konfiskowano majątek a ich samych niejednokrotnie zsyłano na Syberię, tak jak np. w Przemyślu z którego wywieziono na wschód całą ludność żydowską. Na terenie dzisiejszych Bieszczadów dowódcy wojskowi mieli nieograniczoną władzę, co doprowadzało do wszelkich nadużyć i rabunków.

Przełomem walk w Karpatach była majowa Bitwa Gorlicka.

2 maja w rejonie Gorlic ruszyła ogromna ofensywa austro-węgierska & niemiecka. Na odcinku 50km zgromadzono ponad 200 tyś. żołnierzy i około 1000 dział. Po stronie rosyjskiej było około 100 tyś żołnierzy i 200 dział. Po kilkudniowych zaciętych walkach obrona rosyjska została przełamana. Porażka zmusiła Rosjan do gwałtownego odwrotu z Galicji. Cofająca się armia, zdobyte za ogromną cenę tereny oddawano prawie bez walki. 9 maja wojska austro-węgierskie zajęły Baligród i Lutowiska. 10 maja został zdobyty Sanok. Jednakże wycofujący się Rosjanie stosowali taktykę „spalonej ziemi”, czyli czego nie mogli wywieść, niszczyli. Zniszczeniu uległy wszelkie fabryki, trasy kolejowe, nawierzchnie dróg bitych i mosty, murowane i drewniane zabudowania.

Zasypani w okopach

Nikt nie wie, ilu żołnierzy zginęło w Bieszczadach. Sto lat temu kanceliści obu armii kiepsko radzili sobie z ogarnięciem takich strat, potem historycy podawali różne liczby, czasami bardzo różniące się od siebie. Najprawdopodobniej – sto kilkadziesiąt tysięcy.

Wkrótce po odbiciu Galicji administracje armii austro-węgierskiej i niemieckiej zaczęły porządkować miejsca pochówku. Zaczęto od zachodniej Galicji, gdzie jeszcze przed końcem wojny na obszarze od Krakowa do linii Wisłoki zbudowano około 400 cmentarzy. Wiele z nich to dziś zrekonstruowane perły architektury sakralnej. Na więcej zapewne zabrakło czasu, sił i funduszy.

W Bieszczadach nie prowadzono podobnej akcji. Polegli zostali pochowani tam gdzie zginęli lub w zbiorowych mogiłach i prowizorycznych cmentarzykach budowanych podczas walk, i od samego początku, coraz bardziej zaniedbanych lub wręcz zapomnianych. Przykładem niech będzie góra Manyłowa wznosząca się nad Baligrodem, na której w lutym 1915 r. austro-węgierscy saperzy wysadzili carskie okopy. Według jednej z relacji, w okolicy leja po eksplozji pochowano później kilkaset ciał poległych.

Podobnie jak na froncie zachodnim, i w Bieszczadach żołnierze ginęli i byli pochowani prowizorycznie lub w okopach. O ile na froncie zachodnim po 1918 r. podjęto wysiłek porządkowania takich pobojowisk, gdzie szczątki znajdowane także po latach, gromadzono na cmentarzach wojennych lub w ossuarium, to w Bieszczadach, na polach minionych bitew nie było planowych działań w tym kierunku.

Krypta w Osadnem

Tak jak na Słowacji, czasami poległych chowała miejscowa ludność. W miejscowości Osadne (wtedy wieś nazywała się Telepowce), 15 km na południe od Łupkowa. Pod koniec lat 20-ych XX wieku, tak jak pod Verdun (Francja), z inicjatywy lokalnej ludności prawosławnej i organizacji „Jednota”, zajmującej się pochówkami prawosławnych żołnierzy oraz wspartej przez ówczesnego prezydenta Tomáša Masaryka nowo powstałego państwa – Czechosłowacji, powstała tam krypta pamięci „ossuarium”. A w 1929 r. nad kryptą zaczęto budowę cerkwi, którą poświęcono w następnym roku.

Do krypty pod cerkwią trafiały zaś szczątki, zwykle kości, znoszone przez okoliczną ludność z pól i lasów, oraz w wyniku ekshumacji okolicznych grobów i cmentarzy, gdzie chowano żołnierzy armii carskiej. Rzecz jasna nie tylko prawosławnych. Ale już wtedy przyjęło się błędnie traktować poległych żołnierzy armii rosyjskiej z założenia, jako prawosławnych. Stąd podwójne krzyże na ich mogiłach. Jeszcze w latach 1933-34 do ossuarium w Osadnem przeniesiono szczątki ponad tysiąca żołnierzy carskich, zaś w pobliskich zbiorowych mogiłach złożono szczątki około 1500 żołnierzy armii austro-węgierskiej. Dziś w Osadnem spoczywa łącznie 2,5 tys. Poległych, z których tylko kilkudziesięciu jest znanych z imienia i nazwiska. W czasach komunizmu i przez pierwsze lata wolnej Słowacji stan krypty się pogarszał, jeszcze 15 lat temu groziło jej zawalenie. Dzisiaj jednak dzięki opiekującemu się nią kościołowi słowackiemu za pieniądze otrzymane z ambasady Rosji i od austriackiego Czarnego Krzyża, udało się dokonać renowacji. W 2005 r. miejsce powtórnie poświęcono, a dziś „ossuarium” jest udostępniane do zwiedzania i modlitwy dla rodzin żołnierzy zaginionych lub poległych ponad sto lat temu w trakcie wojny, a których miejsca pochówku nie odnaleziono do dzisiaj.

Krzyżyk z patyków

W polskich Bieszczadach jest inaczej. Tu, na dawnych cmentarzach polowych lub po prostu na miejscach potyczek i bitew, których lokalizację można się domyślać po okopach, śladach umocnień, zagrzebanych w ziemi śladach, które mogą odczytać specjaliści lub pasjonaci historii, spoczywają szczątki tysięcy ludzi.

Nie zajęła się nimi II Rzeczpospolita. Już mapa Wojskowego Instytutu Geograficznego z 1937 r. pokazywała tylko kilka cmentarzy wojennych w rejonie Chryszczatej. Nowa władza, również zupełnie zapominała o losach tych terenów oraz tragediach ludzkich i tych zapominanych bitwach, które także niejako przy okazji wykuły niepodległość Polski. Gdy po 1945-47 r. ludność Bojków i Łemków (niesłusznie nazywanych Ukraińcami) wysiedlono stąd siłą, zniknęła także i pamięć ludzka. Dlatego zniknęły cmentarzyki i leśne zbiorowe mogiły, oraz co gorsze, pamięć o nich. A ziemia strzeże swoich tajemnic.

O niektórych miejscach pochówku można przeczytać w przewodnikach czy na stronach internetowych, że „jeszcze w latach 80. XX w. były możliwy do odnalezienia”. Nawet przypadkowe odkrycia ich lokalizacji, tak jak w 1993 r. na Tworylnem, nic nie zmieniają w temacie pamięci historycznej mogił. Dziś nawet te cmentarze z roku 1915, których lokalizację znamy – jak w Komańczy albo pod szczytem Chryszczatej – to zaledwie zaniedbane kopczyki, z jednym lub kilkoma krzyżami, podniesionymi z ziemi przez „dobrych ludzi”.

Za to w wielu miejscach w lesie, można natknąć się na wspomniane tabliczki na drzewach. Albo kopce kamieni czy krzyże z patyków, postawione przez tych, którzy natknęli się na szczątki. Szlachetny gest – jednak rzadko kiedy krzyże czy kopce przetrwają dłużej niż kilka miesięcy w surowych warunkach Bieszczadzkich ostępów, daleko od wyznaczonego szlaku turystycznego.

Cmentarz Zaginionych Cmentarzy

Co można z tym zrobić? Przede wszystkich, trzeba wykazać inicjatywę.

Można uporządkować miejsca, o których wiadomo, że są tam cmentarze. Tak jak to zrobiono w Beskidzie Niskim.

Trzeba założyć i upowszechnić bazę danych wszystkich odnalezionych a nie upamiętnionych miejsc pochówku. Brakuje takiej bazy danych o mogiłach. Czyli dokumentacji lub strony internetowej, gdzie można by zgłosić lokalizację odnalezionych mogił i okoliczności ich odnalezienia. Gdyby kiedyś udało się zacząć budowę (odbudowę) bieszczadzkich nekropolii, również cmentarzy nieistniejącej ludności Bojków i Łemków, takie informacje ułatwiłyby żmudne poszukiwania terenowe szczątków przenoszonych na nowy cmentarz.

Można także zbudować, gdzieś w Bieszczadach, coś na kształt gdańskiego Cmentarza Nieistniejących Cmentarzy (symbolicznego miejsca, utworzonego 2002 roku jako cmentarz upamiętniający 27 gdańskich cmentarzy różnych wyznań zniszczone po II wojnie światowej, głównie w latach 70. XX wieku). Z tą różnicą, że temu bieszczadzkiemu, będącemu symbolicznym miejscem pamięci o ofiarach sprzed stu lat, mogłoby towarzyszyć ossuarium. Każdy, kto w dawnym okopie znajdzie kości, mógłby je tu złożyć.

Tak czy inaczej: bieszczadzki Cmentarz Nieistniejących (czy raczej: Zaginionych) Cmentarzy byłby więcej niż symbolem.

Odwiedzając te strony pamiętajmy, że chodzimy po ziemi przesiąkłej krwią walczących armii, ziemi, gdzie i w trakcie I. jak i w trakcie II. wojny światowej oraz zaraz po jej zakończeniu, wydarzyło się wiele tragedii i ludzie doznali wielu krzywd.

Cześć ich pamięci!